Śmierć jest nieodłącznym aspektem naszego życia,
kolejną tajemnicą ludzkiego istnienia. Zbliżamy się do niej nie
uchronnie każdego dnia. Myślimy o niej nie chętnie. Często się jej
lękamy, nie chcemy o niej myśleć, rozmawiać. Unikamy tematu śmierci,
spychając go na krańce świadomości, traktując jako najgorszego wroga. Udajemy, że nie istnieje choć
właśnie przed chwilą kogoś nam zabrała, kiedy już rozpoczniemy próbę
rozmów, uważani jesteśmy za pesymistów. Jakże często zwalczamy ją na
każdym kroku. Mamy złudną niepotrzebną nadzieję, że pewnego dnia
odniesiemy nad nią ostateczne zwycięstwo – na próżno nasze nadzieje i
wysiłki. Na nic nasze mozolne starania. Jest nieunikniona, prędzej czy
później dosięgną nas jej ramiona, staniemy wobec niej twarzą w twarz,
oko w oko. Też tak myślałam, dopóki nie stała się poligonem życia. Doputy, dopóki nie zadomowiła się w mojej codzienności.
To doświadczenie, które za
każdym razem kiedy się z nim stykamy, boli tak samo mocno. Boli,
przygnębia i łzy wyciska. Ograbia twarz z uśmiechu i serce z radości.
Przynosi tęsknotę, rozpacz i pytanie „Dlaczego?”. Roztacza aurę
wspomnień. Zabiera optymizm i kolory przysłaniając życie na jakiś czas
czerni barwą. Sprawia ból i cierpienie. Płaszczem żałoby otula duszę.
Jest nieprzyjemnym, negatywnym doświadczeniem. Nie chcemy bądź nie
potrafimy pogodzić się, z czyimś zgaśnięciem… Odejściem. Stawiamy
pytania, obwiniamy siebie i innych , najbardziej zaś winimy Boga.
Czynimy Mu wyrzuty, kłócimy się, obrażamy, aż wreszcie od Niego się
odwracamy. Zamykamy się... - i ze mną również tak było.
Śmierć nie jedno ma imię. Bywa różna. Spokojna i niespokojna. Szybka i powolna. Nagła, niespodziewana i taka, o której się wie, że czai się tuż za rogiem, taka na którą się czeka. Jest i taka, którą samemu na własne życzenie się zaprasza, dobrowolnie jej ulegając. Często przedstawiana jest jako Pani z kosą, lecz do nikogo z kosą nie przychodzi. Zakrada się po cichu i czeka, wystarczy jej chwila, moment, godzina, minuta, by w swych ramionach do snu ukołysać kolejnego człowieka. Dla niej nie ważny jest wiek, status społeczny, zawód czy prawość życia. Wszystkich traktuje jednakowo. Wobec niej wszyscy jesteśmy równi.
Czym jest ?
Drogą bez powrotu. Podróżą z
biletem w jedną stronę. Kiedy znajdziemy się już na ostatniej życiowej
stacji z napisem śmierć – nie ma już powrotu. To podróż tylko w jedną
stronę, w jednym kierunku – dla wierzących w kierunku Boga. Boimy się jej bardzo. Jednak wiara,
daje siłę do przezwyciężenia lęku. Śmierć stanowi drogę do innego
życia, bo ono „ się zmienia, ale się nie kończy”(Prefacja z Mszy za zmarłych). Jest
ona przejściem do innego życia, którego nie , można porównać z niczym
tu na ziemi. Tak jak wierzymy, tam po drugiej stronie będziemy mogli
ujrzeć Boga, Tego który przekracza wszystko. Jakże trudno tak myśleć... ale to jedyny sposób by przetrwać. By nie upaść... Nie zginąć
„Śmierć jest drzwiami życia” – pamiętając o tym, może choć odrobinę będzie nam łatwiej. Bo choć nie będzie już tej drugiej osoby na wyciągnięcie ręki i nikt nie odezwie się w słuchawce telefonu…. pozostanie myśl, że jest gdzieś daleko, gdzieś gdzie kiedyś i my dojdziemy. Chodź martwe są powieki, ten ktoś i tak żyje, bo trwa w naszych sercach na wieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz